„...i nikt nam nie powie, że białe jest białe a czarne jest czarne..", chciałoby się powtórzyć za klasykiem, czytając ostatni biuletyn autorstwa Pana Dyrektora. I skąd szum? Z powodu poprawnego zrozumienia wyrazów tworzących zdania wiadomości mistrza? Zaczynam mieć powoli pretensje do mojej Pani nauczyciel języka polskiego, że nauczyła mnie rozpoznawać litery, potem wyrazy i ich znaczenie, a na końcu budować zdania. Gdyby tylko wiedziała, że krnąbrny Marcin trafi do firmy , która tylko za niego nie będzie oddychać, pewnie dałaby sobie spokój.
„...nadsyłajcie dowolne propozycje na usprawnienia powodujące redukcje zatrudnienia...". O to cały szum. Pozwoliłem sobie w piątek po południu na małe doświadczenie, które przeprowadziłem na moich sąsiadach (w znakomitej większości właścicielach większych i mniejszych biznesów) nie koniecznie przychylnych działaniu Związków Zawodowych z racji pełnionych funkcji. Po krótkim wprowadzeniu przeczytałem całość wiadomości, dałem chwilkę do namysłu i... doszedłem do wniosku, że ów sąsiedzi mieli ten sam program nauczania co ja. I może w tym miejscu należy się parę słów wyjaśnienia od rozumiejących inaczej. Jeżeli „ktoś" w czasie zmniejszenia produkcji, wysyłania pracowników na przymusowe urlopy, planowania dodatkowych dni wolnych wypisuje tego rodzaju nieprawdę, to z całym szacunkiem był objęty innym programem nauczania niż przeciętny pracownik naszej firmy. Jeszcze bardziej zaskakujące w tej całej sytuacji jest to, że według firmy dany „ktoś" stał się ofiarą rozgrywek związkowych mających na celu destabilizację firmy a za spowodowanie strachu w pracownikach, jego kreatywność zostanie doceniona przy premiach półrocznych. Uważam też, że jeśli polecieliśmy do gazety z nieprawdą i ta nie prawda ugodziła w dobre imię Firmy lub „ktosia", znajdą się w Państwie prawa instytucje winnych gotowe ukarać.
Aby dokładnie zobrazować poziom relacji pomiędzy Związkiem a pracodawcą, sposób wywarcia presji, zacytuje fragment listu od Pracodawcy jaki wpłynął w piątkowy wieczór na skrzynkę Komisji zakładowej;
„...Moje pytania: Czy tego właśnie chcieliście?
Jak to się ma do tego co mówiliście na negocjacjach („spór nie oznacza strajku")?
Czy zdawaliście sobie sprawę że wasza „niewinna" akcja doprowadzi do takiego obrotu sprawy?
Czy jesteście tak nierozsądni, że prowadzone od lat działania shojin sprzedajecie jako zamiar zwolnień?
Gdzie Wasza odpowiedzialność?
Po tym wszystkim co można o Was powiedzieć – komu służą Wasze działania? Fabryce czy komuś innemu?
Czy myślicie, że ludzie będą Was po takich artykułach traktować jako obrońców praw pracowniczych?
Kto chce to zrozumie, kto nie chce to nie. Paradoksalne jest tylko to, że to Pracodawca cały czas mówi o strajku jak o sprawie już przesądzonej. Może wie coś więcej o dalszych losach rozmów podwyżkowych, a może tylko straszy. A straszeniem się brzydzę, a brzydki jestem jak słoń.
Pozdrawiam
Marcin Steinke